Chciałam po prostu być szczęśliwą
nastolatką.
Chciałam być taka jak inni. Rozmawiać i
śmiać się z innymi na przerwach, siadać z koleżankami w ławkach, chodzić z nimi
razem po szkole do domu, spotykać się.. Ale tak nie było. Byłam grubą świnią,
samotną, przezywaną, nienawidziłam siebie samej, więc dlaczego ktoś inny miał
mnie lubić i akceptować? Pogodziłam się z tym smutnym życiem. Tak jakby.. Było
mi naprawdę ciężko. Nienawidziłam tego uczucia, gdy ktoś pokazywał na mnie i po
cichu coś szeptał, a następnie się śmiał. Nie miałam nikogo komu mogłabym się zwierzyć. Mama była
zapracowana, nie interesowała się mną. Wiem, że mnie kochała, ale była
zabiegana. W domu byliśmy same. Mój tata odszedł i mieszka gdzieś indziej. On
jedyny mnie zawsze rozumiał, ale nie potrafiłam mu wybaczyć tego, że odszedł i
nas zostawił. Jedyną rzeczą, której mogłam się zwierzyć i wszystko z siebie
wyrzucić był mój pamiętnik, który leżał zawsze pod poduszką w pokoju i w
trudnych chwilach pisałam wszystko co mnie gryzło. No i oczywiście
najważniejszą rzeczą w moim życiu było jedzenie. Zawsze gdy miałam zły humor,
to opychałam się słodyczami do pełna. Na chwilę miałam dobry humor,
przyjemność, ale po ceremonii obżarstwa nadchodziły wyrzuty sumienia. Byłam
wściekła na siebie i jeszcze bardziej zła. Pewnego dnia jednak postanowiłam to
zmienić raz na zawsze.